7 dni po Dolinie Baryczy
Dzień 1
Podbój Doliny Baryczy zaczęłam od Milicza. Początkowo nieporadnie odnajdywałam kolejne karpie, natomiast z każdym kolejnym urzekał mnie odczarowany wizerunek znanego miasta. Znajduje się tutaj aż pięć atrakcji turystycznych i każda kolejna okazywała się miłym zaskoczeniem. Odkryłam miejsca, o których istnieniu nie miałam pojęcia i chyba najbardziej urzekł mnie magiczny Pałac Maltzanów. Dziś znajduje się tu Technikum Leśne, ale czuć było ducha historii zaklętego w murach budowli, snującego się niedbale po alejach ogrodu. Przejeżdżając koło przyulicznego Akwarium dotarłam do KOM-u, Kreatywnego Obiektu Multifunkcyjnego, mieszczącego się na miejscu dawnej fabryki bombek. Podziwiam ludzi, którzy nie niszczą tego, co zostało wypracowane przez lata, okazując szacunek tradycji. KOM pomimo swojego dążenia do wszechstronnego rozwoju i innowacji oraz w pogoni za trendami, na każdym kroku nawiązuje do historii swojego poprzednika. W Kawiarni KOM oprócz doświadczania wyjątkowego połączenia tradycji z nowoczesnym designem można delektować się smakiem aromatycznej kawy czy świeżo wyciskanych soków, a także spróbować lokalnych wypieków i odnaleźć w sobie dziecko zajadając kolorową watę cukrową lub popcorn. W Miliczu jest kilka miejsc, gdzie można spędzić czas na łonie natury, napawając się walorami estetycznymi przyrody. Prócz wspomnianego pałacu, szlak proponuje Ostoję Konika Polskiego oraz Centrum Edukacji Ekologicznej i Krajoznawstwa. Oba te miejsca mają wspólną cechę – wypoczynek nad wodą. W Ostoi, zaledwie 5 m od stawu, można wynająć domek na kilkudniowy relaks. Moim zdaniem to najlepsze miejsce na tzw. "bazę wypadową" do dalszego zwiedzania gminy Milicz. Natomiast Centrum Edukacji Ekologiczne i Krajoznawstwa to ogólnodostępna plaża z pomostami w centrum miasta. Zamiast typowego beach baru, znajduje się tu pierogarnia. I dobrze, bo co ma ucieszyć głodne brzuchy po aktywnym dniu jak nie solidna porcja lokalnych pierogów! Milicz to duże miasto i z szerokim wachlarzem ofert. Z tego względu warto poświęcić mu cały dzień.
Dzień 2
Choć Dolina Baryczy jest piękna i Kolorowy Szlak Karpia warto zwiedzać poruszając się rowerem, to jednak jej obszar jest zbyt rozległy na tygodniową wyprawę i należałoby jej poświęcić znacznie więcej czasu. Drugiego dnia polecam wybrać się na wschód. Po drodze co prawda znajduje się karp opisany jako "ścieżka rowerowa Rynek w Sułowie", jednak od Milicza jest to 9 km, a chcąc dojechać do Żmigrodu, by zobaczyć więcej jednego dnia trzeba porzucić marzenia o wyprawie rowerem i przesiąść się w szybszy środek komunikacji. Zaczęłam od najdalej wysuniętego punktu na trasie. W Żmigrodzie, po edukującej rozmowie z przemiłymi Paniami leśniczymi w Nadleśnictwie zostałam skierowana do zespołu pałacowo-parkowego. Po raz kolejny odnalazłam ruiny niegdyś pięknych murów osadzone w malowniczej scenerii parkowych alejek, rozległych łąk i płaczących wierzb uginających się nad spokojną taflą stawu. Z wieży przypatrywałam się, odbywającej się na trawie, lekcji tańca, a kawałek dalej, grupie znajomych cieszących się piknikiem w środku lata. Po drodze do Sułowa, znajdują się dwie karczmy, o które warto zahaczyć. Gospodarstwo Rybackie w Rudzie Żmigrodzkiej sprawia wrażenie miejsca o wyjątkowo ciepłej, rodzinnej atmosferze. Kolejna w Rudzie Sułowskiej przyciąga urokiem, klasą i nowoczesnością. Obok tutejszej restauracji-łowiska znajduje się ośrodek naukowo-przyrodniczy NATURUM, będący w przyszłości konkurencją dla warszawskiego Centrum Kopernika, a nieco dalej edukacyjny plac zabaw i mini zoo. Natomiast Sułów naprawdę zapada w pamięci. Piszę artykuł niespełna miesiąc po zakończeniu wyprawy, a muszę przyznać, że do tej pory mam przed oczami urokliwe malutkie miasteczko, kamienne uliczki, kwiecisty ryneczek i majestatyczny kościółek na planie koła z muru pruskiego.
Dzień 3
Dzień trzeci proponuję rozpocząć od wycieczki rowerowej do Grabownicy Milickiej, gdzie można odpocząć nad przepięknym stawem Grabownica, podziwiając ptactwo z widokowej Wieży ptaków niebieskich. W okolicy znajdują się dwa miejsca, gdzie można delektować się niepowtarzalnym smakiem świeżo złowionej na stawach milickich ryby. Pierwszym punktem jest położona w urokliwym miejscu Restauracja „Grabownica”. Zaledwie kilka kilometrów dalej w Średzinie, znajduje się łowisko i smażalnia ryb "U Bartka", gdzie można nasycić się i wypocząć przy solidnym obiedzie . Słyszałam niejedną pozytywną opinię o wyśmienitości serwowanych tutaj ryb i muszę przyznać, że ani jedna nie była błędna. Jeśli po powrocie z wyprawy odnalazłoby się w sobie nieco siły, to warto przesiąść się w szybszy środek transportu i wyruszyć na północ, gdzie podziwiać można dwa zabytkowe kościoły: pierwszy w Cieszkowie – Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i drugi w Trzebicku – pw. św. Macieja. Moim zdaniem ciekawszy jest ten ostatni. Wzniesiona na pagórku drewniana, klasyczna, zabytkowa budowla. Pierwsze skojarzenie – świątynia Wang! Rzeczywiście oba obiekty są do siebie niewiarygodnie podobne. Moim zdaniem humorystycznym akcentem jest kolorowa figura świętego Macieja, zapraszającego gości do Domu Bożego. Zdecydowanie poprawiła mi humor, bo sam obiekt ma nieco nostalgiczny charakter i wprowadził mnie w melancholijny nastrój. Po zwiedzaniu zawsze rośnie apetyt na jedzenie. Szlak poleca restaurację TEO w Cieszkowie. Jest ona nowym obiektem na mapie, a jako północna brama Doliny Baryczy już świetnie prosperuje. Położona nad stawem z daleka przyciąga głodne spojrzenia. Kiedy zaparkowałam samochód i podeszłam bliżej nie myślałam długo nad miejscem, gdzie powinnam usiąść, by napić się świeżego soku i zjeść coś smacznego. Otóż restauracja posiada zwodzony pomost pełen kwiatów i innej roślinności, zadaszony i przystosowany dla grupy gości, mieszczącej się przy dwóch, może czterech stolikach. Naprawdę magiczne miejsce i nie wyobrażam sobie jak ktoś mógłby przejść obok niego obojętnie!
Dzień 4
Dolinę Baryczy pamiętam jeszcze z dziecięcych lat, gdyż był to ulubiony kierunek gimnazjalnych wypraw. Jako, że byłam tu tak dawno długo czekałam na to, by podglądnąć jak wiele zmieniło się od mojej ostatniej wizyty i czy faktycznie rośnie nam turystyczna potęga. Zaczęłam od krośnickiego CETS – Centrum Edukacyjno-Turystyczno-Sportowego, ponieważ w tym miejscu spędzaliśmy czas podczas szkolnych wycieczek. Nazwa idealnie oddaje to, co dzieje się na terenie ośrodka, i w czym można wziąć udział. Mnóstwo boisk przeznaczonych dla różnych dyscyplin, sale edukacyjne, schronisko oraz ogromną ilość zielonych terenów. Nic się nie zmieniło. Zmian doczekała się natomiast kolej wąskotorowa. W końcu ukończono prace nad atrakcją i muszę przyznać, że całość robi imponujące wrażenie. Kolejne, cudowne na spacer, idylliczne miejsce Doliny Baryczy. Ogromny zielony park ze stawem, mostkiem, placem zabaw i niesamowitą stacją kolejki, przypominającej jedną z tych bajkowych w lunaparkach. Jeśli ktoś będzie miał chęci wybrać się kawałek dalej do Wierzchowic, koniecznie trzeba zobaczyć kościół ewangelicki z XVIII wieku oraz dworek z XVII wieku.
Dzień 5
Udając się trochę bardziej na południe odwiedziłam Ośrodek Rekreacyjno-Wypoczynkowy „Biały Daniel”. Nie byłam pewna do końca, co tam mogę znaleźć. Jeśli chodzi o położony niedaleko Campus w Domasławicach od razu wiedziałam, że mowa o miejscu docelowym dla grup szkolnych i rodzin z dziećmi. Ale „Biały Daniel” stanowił zagadkę. Po dotarciu na miejsce zorientowałam się, że to coś więcej niż przystanek noclegowy. Od pana ogrodnika dowiedziałam się, że bardzo często organizowane są tu imprezy okolicznościowe, a ośrodek bez przerwy tętni życiem. Nie dziwię się ani trochę. Jakby ogrodowe wiaty, grill, wędzarnia, sala bankietowa, hotel, domki i boisko to było mało, właściciele wybudowali scenę dla zespołów oraz innych występów. Nie tak daleko od Ośrodka znajduje się niewielka miejscowość – Goszcz. Po raz kolejny pozwoliłam sobie ponieść się marzeniom i urokom przyrody, niemalże obcując z duchem czasu. Kogo nie zapytałam, co warto zobaczyć na południu Doliny Baryczy, słyszałam – Goszcz! Nic dziwnego, bo takich miejsc już nie ma wiele. Dla tych, co nie zapoznali się z opisem na stronie zaznaczę, że znajdują się tu kolejne ruiny zespołu pałacowo-parkowego. Jednak te, szczególnie zrobiły na mnie wrażenie. Nie ze względu na same mury, ale ze względu na to, że wciąż są użytkowane. Można wierzyć lub nie, ale na dziedzińcu w pozostałościach dawnych pomieszczeń pałacowych mieszkają zwyczajni ludzie, prowadząc swoje codzienne życie. Na dziedziniec wjechałam przypadkowo, poszukując figury karpia, ale był to widok, którego nie zapomnę! Dzień zakończyłam w Twardogórze, gdzie „na górze” znajduje się solidny kościół również wykonany z muru pruskiego. „Na górze”, gdyż faktycznie wybudowany został na wzniesieniu, co dodaje mu majestatyczności. Dziś nie pełni już funkcji świątyni, a domu kultury, gdzie raz na jakiś cza odbywają się kameralne wydarzenia poświęcone sztuce, muzyce i literaturze. Serdecznie polecam i zachęcam do odwiedzenia jednego z występów.
Dzień 6 i 7
Dolina Baryczy ma różne oblicza i każdy może korzystać z niej w sposób jaki tylko sobie wymarzy. Tak więc… Są miejsca poświęcone edukacji, artystom, wędkarzom, aktywnemu wypoczynkowi, odpoczynkowi na łonie natury, grupie znajomych, zakochanym i rodzinom z dziećmi. Zdecydowanie tym ostatnim polecam Park Przygód „Górecznik”, park linowy w Odolanowie i staw Szperek w Antoninie. Osoba, które projektowała Park Przygód „Górecznik” musiała mieć niesamowitą wyobraźnię, ambicję i cierpliwość! Nigdzie nie znajdzie się takiego zgromadzenia przeróżnych przedmiotów codziennego użytku z minionych epok, jak właśnie tam. W centrum kompleksu znajduje się staw, na środku którego unosi się bajeczna wysepka, a dookoła prowadzi „ścieżka przeróżności”- jak ją nazwałam. Moim zdaniem trafne spostrzeżenie, ponieważ na drodze można znaleźć wszystko… Zaczynając zwiedzanie trzeba przejść przez wioskę gastronomiczną, a w niej szereg zachęcających knajp, barów, restauracji i karczm. Dalej kierujemy się przez mini zoo do pomostu na wysepkę, a następnie trafiamy do ogrodu insektów, i małego wesołego miasteczka dla dzieci, gdzie na najmłodszych czeka kolejka i bajkowozy. W Odolanowie, prócz wcześniej wspomnianego parku linowego, można wybrać się na spacer do całkiem dobrze zagospodarowanego parku 600-lecia, gdzie znów można stanąć twarzą w twarz z wdziękami przyrody, a także zapoznać się z mieszkańcami Odolanowa, wypisanymi na niezwykłych rozmiarów tablicy nazwisk. Na mnie osobiście większe ważenie zrobiły dalsze atrakcje w Antoninie. Tutaj przyciąga gości dawna rezydencja Radziwiłłów. Wewnątrz widać silne rodzinne tradycje myśliwskie. Centralnym punktem wewnątrz budynku jest ogromna biała wieża, będąca także kominem, a na niej zawieszone trofea z dawnych łowów. Zachęcam usiąść na kawę i zerknąć w górę. Na kolejnych kondygnacjach, okalających wznoszącą się po wysoki sufit wieżę, znajdują się pokoje gościnne. Żałuję, że nie było mi dane zobaczyć jak wyglądają w środku, gdyż zapewne zakochałabym się w tym miejscu.
W tytule zamieściłam informacje o propozycji na dzień 6 i 7. Ile dni poświecimy na zwiedzenie zachodniej części Doliny Baryczy zależy w dużej mierze od grupy wiekowej uczestników wycieczki. Może okazać się niemożliwe odciągnięcie po godzinie zabawy małych dzieci wołających o więcej czasu w Góreczniku czy parku linowym.
Dolina Baryczy skrywa wiele tajemnic, atrakcji i piękna. Sami się przekonajcie jak niezwykłe jest to miejsce.
Tekst: Klaudia Brymerska